TWOJA MISJA JEST W WARSZAWIE

29 lipca, 2024

Misja życia Abpa Bronisława Dąbrowskiego Orionisty

prowadziła przez Powstanie Warszawskie

Był marzec 1938 roku. Ksiądz Alojzy Orione w Tortonie powiedział do młodego kleryka, który bardzo chciał jechać na misje: „Pojedziesz na misje, ale nie do Chile, tylko do Warszawy”. Klerykiem tym był Bronisław Dąbrowski, który już niedługo miał zmierzyć się z demoniczną siłą dwóch totalitaryzmów. Poznaj historię wyruszenia na misje jednego z najbardziej zaufanych współpracowników Bł. Kardynała Stefana Wyszyńskiego.

Dzień, w którym otrzymał misję zapisał się w sercu Bronisława bardzo głęboko. Tak go wspomina: „Księdza Orione zastałem jak zwykłe bardzo zajętego. Po rytualnym „avanti”, kontynuując pisanie, zapytał czego chcę i żebym był zwięzły. Jak najlepiej mogłem i potrafiłem poprosiłem, aby mnie wysłał na misje do Chile. Ksiądz Orione wlepiwszy we mnie swoje dwoje wielkich oczu, zapytał: ale ty jesteś Polakiem? Otrzymawszy odpowiedź potwierdzającą powiedział dokładnie: Tak, pojedziesz na misje, ale nie do Chile, ale raczej do Warszawy.” Tak decyzja mogłą wydawać się dziwna, ponieważ Zgromadzenie Orionistów dopiero rozwijało misje w Argentynie, Brazylii i Chile. Każdy chętny do ich wsparcia był przyjmowany z otwartymi rękoma. Skąd zatem pomysł, by wysyłać kogoś na misję do Warszawy? Biografowie odczytując to w kategoriach profetycznych. Niedługo po II wojnie światowej miało się okazać jak bardzo potrzebny jest ten właśnie młody człowiek nie gdzie indziej jak w Polsce. W tym momencie nikt jednak nie mógł tego przewidzieć. Stali naprzeciwko siebie dwaj ludzie, z których jeden był żywą legendą a drugi stawiał pierwsze kroki w Zgromadzeniu.

Alojzy Orione (1872-1940), piemontczyk z Tortony, Założyciel Zgromadzenia Zakonnego Małe Dzieło Boskiej Opatrzności, rozpoznawalny w całych Włoszech twórca dzieł miłosierdzia. Zakonnik specjalnej misji Piusa X pomocy ofiarom trzęsieniu ziemi i biedocie Rzymu poza murami św. Jana na Lateranie. Ze względu na miłości do Chrystusa, Papieża i Kościoła, Maryi i dusz zwany Rozbójnikiem Bożym, ze względu na miłość do Polski i Polaków nazwany kolejnym Patronem Polski i Polaków.

Alojzy Orione zapałał miłością do Polski w Turynie w Kolegium św. Jana Bosco, na Valdocco. Mieszkając tam wielokrotnie przechodził pod oknem polskiego Generała, którego czcili Turyńczycy jako bohatera walk o niepodległość Włoch. W tym czasie w Kolegium na Valdocco przebywał Bł. Adama Czartoryski, którego szanowano jako przedstawiciela wybitnego narodu. Bronisław Dąbrowski w swoim dzienniku opisał swój zachwyt wobec miłości Alojzego Orione dla Polski. Najbardziej wymownym znakiem miłości Alojzego Orione dla Polski była manifestacja jaką uczynił w Tortonie tuż po napaści Niemiec na Polskę. Urządził procesję ulicami Tortony z biało-czerwoną flagą i ryngrafem Matki Bożej Częstochowskiej. Po przybyciu  do Sanktuarium Matki Bożej od Straży przykrył ołtarz flagą Polski i odprawił na nim Mszę świętą. Na znak swojej miłości do Polski zawiesił tę flagę w swoim pokoju nad łóżkiem gdzie jest zachowana do dzisiaj.

Tortona, pokój św. Alojzego Orione, widok obecny

Naprzeciw niego stał ledwie 21 letni alumn który przybywał do Włoch zupełnie nieznany, choć głową i sercem pełnym zapału. Nosił w sobie pamięć bohaterskiej śmierci ojca w wojnie przeciwko bolszewikom w 1920 roku. Wojnie, w której Polacy uratowali Europę przed „czerwoną, bolszewicką zarazą”. Charakter Bronisława ukształtowała także bieda, ciężka praca u dziadka kowala i wielkie wsparcie matki w zdobyciu wykształcenia. Ostatecznie jednak młody Polak rezygnuje ze szkół wojskowych i administracyjnych, aby wstępując do seminarium w kapłaństwie „budować mosty między ludźmi”.

W dniu wybuchu II wojny światowej Dąbrowski przebywa w Seminarium. Jest świadkiem olbrzymiego bólu Założyciela, który czuwał całą noc z 31 sierpnia 1939 i nad ranem przekazał wszystkim alumnom tragiczną wiadomość o ataku Niemiec na Polskę.

Orione bardzo mocno wczuwa się w ból Polaków: „Kochajcie Polskę, kochajcie Polaków bo ja ich zawsze kochałem. Nigdy nie odczuwałem do Polaków tak wielkiej miłości jak czuję to teraz” – pisał.

Konkretnym znakiem miłości dla tych młodych cierpiących ludzi było danie im wolnej ręki co do powrotu do Ojczyzny. Wobec grupy alumnów którzy decydują się wracać, czyni kolejną manifestację 3 września. Wśród nich był kleryk Bronisław Dąbrowski. Przy akompaniamencie orkiestry odprowadza ich na dworzec kolejowy. Podróż przebiegała z olbrzymi trudnościami. Alumni dotarli do Polski już po kapitulacji Polski i po zdradzieckiej agresji Sowietów, którzy na mocy wcześniejszego tajnego porozumienia z Niemcami 17 września 1939 r. uderzyli na Polskę.

Pierwszy raz w Powstaniu Warszawskim dla misji ocalony

Działo się to 1 sierpnia 1944 r. o godzinie 17.00. Byłem z małymi chłopcami w ogrodzie. Zrywaliśmy pomidory, kiedy wybuchła bomba na Placu Narutowicza. Zrozumieliśmy że rozpoczęło się powstanie. Niemcy nie wiedzieli, byli zaskoczeni. (…) Z Barskiej 3 szła już grupa chłopców w stronę Barskiej 4. Było ich pięciu i dowodzący porucznik. Mieli granaty i krótką broń, i więcej nic. I tak pięciu chłopców zajęło dom z armatkami, karabinami maszynowymi, z Niemcami, których było ponad 60. (…) Najpierw zaczęli bombardować kościół i dom, a potem wpadli do domu, ażeby nas aresztować.

Wyprowadzili nas dwunastu duchownych i wszystkich ze schronu, wśród których byłem i ja, postawili pod mur i mieli rozstrzelać. Wcześniej, jeszcze w czasie bombardowania, nasi chłopcy znaleźli Niemca, który miał rozbite ramię, przestrzelony brzuch i zdruzgotane kolano. Przenieśli go wtedy na noszach do schronu, w którym się ukrywaliśmy. Był między nami niejaki pan Kokot, uciekinier z Warthegau, który znał język niemiecki i on powiedział tym Niemcom, którzy chcieli granat do naszego schronu, że jest tam ranny Niemiec. Poszli więc po niego, a my staliśmy w dalszym ciągu pod ścianą. W czasie, kiedy wynosili na noszach tego rannego Niemca do karetki pogotowia, zjawił się dowódca dywizji. Ranny Niemiec zaczął wtedy krzyczeć: „darowali mi życie, uratowali od śmierci, opatrzyli jak chrześcijanie, a wy chcecie ich rozstrzelać?” Dowódca dywizji przemówił do dowodzącego kapitana i kapitan kazał żołnierzom odstąpić. W ten sposób uratowaliśmy życie, chociaż dostaliśmy się potem do obozu pracy.

Peter Raina, Arcybiskup Bronisław Dąbrowski, Portret, s.9-10

Drugi raz w obozie pracy dla misji ocalony

Przy rozbieraniu zbombardowanych domów i wywożeniu gruzów ktoś mnie popchnął. Spadłem z drugiego piętra i złamałem w dwóch miejscach nogę. (…) Gdybym ujawnił, że mam złamaną nogę, poszedłbym na rewir (obozowy szpitalik). Na rewirze można było tylko przebywać trzy dni. Ci, których nie wyleczono w tym czasie byli zabijani. Ażeby mnie uratować, nie zgłosili mnie na rewir. Zainteresowała się moją nogą pielęgniarka Niemka, Schwester Martha, a znalazłszy w szpitalu lekarza, który był na froncie wschodnim, i którego Rosjanie chcieli powiesić, a udało mu się zbiec dzięki pomocy polskiego chłopa, który ukrył go na strychu – był gotów dla Polaków zrobić wszystko. (…) Ks. Michalski, który był naszym przełożonym, wsadził mnie do wózka na śmieci, którymi mnie zakrył i potem wyrzucił na wysypisko, które znajdowało się poza obozem. Herr Hofmann – dostawca chleba – wziął mnie stamtąd i ukrył pod chlebem, i zawiózł do szpitala. (…) Chleb podano do kuchni, a mnie wzięto przez okno od łazienki na stół przygotowany do operacji. Wyżej wymieniony lekarz założył mi tam gips na nogę. W gipsie chodziłem aż do powrotu do kraju, ale noga pod gipsem zgangrenowała i chciano mi ją odjąć.

Peter Raina, Arcybiskup Bronisław Dąbrowski, Portret, s.9-10

Trzeci raz w nowennie do św. Alojzego Orione dla misji ocalony

„Z tym gipsem pracował w obozie sześć miesięcy, jak już nie mógł wytrzymać zaczął odprawiać nowennę do Don Orione, i dziewiątego dnia tej nowenny zostali uwolnieni. Jak przyjechał do Krakowa to Kardynał Sapieha posłał go na prześwietlenie do szpitala. Prześwietlono nogę i zadecydowano że noga jest do amputacji ponieważ nie są złożone dobrze kości i gangrena jest pod tym gipsem. I młody Dąbrowski drugą nowennę zaczął odmawiać, błagał żeby jednak mu tej nogi nie amputować. To są jego słowa: dziewiątego dnia poczułem że mogę stać na obu nogach beż żadnej laski.”

Biskup Ryszard Kamiński, Wspomnienia o Arcybiskupie Bronisławie Dąbrowskim

Wypełnienie misji w Warszawie

Wielkie wrażenie zrobił na mnie Don Orione, szaleniec Bożej Opatrzności. To jemu zawdzięczam ducha zaufania Bogu, radowania się powołaniem oriońskim w służbie Chrystusowi i Kościołowi dla najbiedniejszych. To On już w r. 1939 błogosławił mi proroczo na służbę Kościołowi w Warszawie. Myślę, że także dzięki Jego wstawiennictwu wytrwałem na posterunku niejako na baczność służąc Kościołowi i Ojczyźnie w Sekretariacie Episkopatu Polski prawie lat 40.” Z Testamentu Arcybiskupa Bronisława Dąbrowskiego, 15 grudnia 1988)

Zdjęcie przed wstąpieniem do Nowicjatu 1935 r.

Dom dla sierot, Warszawa, ul. Barska

Bp Bronisław Dąbrowski po konsekracji biskupiej 1962 r.

Choszczówka, Najbardziej zaufany współpracownik Bł. Stefana Kardynała Wyszyńskiego

Emisariusz Bł. Stefana Kardynała Wyszyńskiego w kontaktach ze Stolicą Apostolską

Film dokumentalny o życiu i posłudze Abpa Bronisława Dąbrowskiego: Misja w Warszawie, 2017

Adres URL filmu: https://youtu.be/NJIndAlJ1nA

Ks. Arcybiskup Bronisław Dąbrowski przez lata swojej posługi Sekretarza Episkopatu Polski był troskliwym opiekunem i obrońcą Zgromadzeń Zakonnych i Instytutów Życia Konsekrowanego w Polsce.

Drodzy Bracia i Siostry zwracam się z serdeczną prośbą do Was o przesłanie

na adres: sikorskigpl@gmail.com

świadectw i zdjęć jakie zachowały się po spotkaniach z nim i jego działaniach dla dobra Waszych Zgromadzeń.

 

Z podziękowaniem: ks. Grzegorz Sikorski FDP